wtorek, 8 stycznia 2019

Katarzynki

Może i jest już "po sezonie", ale bezsprzeczne jest to, że to jedne z lepszych pierniczków, jakie robię. A robię co roku co najmniej 5 rodzajów, żeby później spędzić cały dzień na lukrowaniu (bokiem mi to pod koniec dnia wychodzi, ale... warto! :) )

Co do zasady są twarde, ale jeśli będziecie robić takie grubaski, dacie im odpocząć, dacie im pobyć w wilgotnym pomieszczeniu albo zamkniecie je w pojemniku z kawałkami jabłka (zmienianym na 2/3 dni) - będą super!


Przepis standardowo kombinowany, trochę stąd, trochę stąd, trochę ode mnie.... :) Polecam! Bez względu na porę roku!

Składniki:

  • 200g miodu - koniecznie płynny!
  • 1 czubata łyżka kakao
  • 400 g mąki
  • 2 czubate łyżki cukru pudru
  • przyprawa korzenna (domowa lub kupna, lub mix przypraw - w ilości dowolnej, tak jak się lubi)
  • 1 jajko
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia/ 1 łyżeczka sody do pieczenia
Wykonanie:
Wszystkie składniki umieścić w dużej misce, zagnieść ciasto. Rozwałkować na ok. 0.5 cm i wykrawać foremką wybrane kształty - ja miałam szczęście zaopatrzyć się w formę o kształcie tradycyjnym, ale inne sprawdzą się równie dobrze.
Ciastka rozłożyć równo na blaszce (nie rosną jakoś wybitnie, ale trochę na pewno), piec w rozgrzanym piekarniku do ok. 190-200 st. C przez 10 - 15 min (zależy od piekarnika).
Wcześniej ciastka można wysmarować wodą lub roztrzepanym jajkiem.

Ot, i cała filozofia :) Same ciastka można przechowywać bardzo długo, ale pokryte czekoladą już dość szybko stracą na świeżości.






Brak komentarzy: